piątek, 12 sierpnia 2011

17.08.2010, Rock in Summer Festival, Park Sowińskiego, Warszawa

Ale kiszka. Miałam się wyrobić z wpisami do 20 września, żeby chociaż Sprawca był dodany na bieżąco, jednak niestety będą jeszcze Legendy, Hurt i doszła ostatnio Erykah Badu.
Poza tym będę się usiłowała wkręcić na Sabaton.
Za to po wrześniu zapadnie długa cisza. Chyba, że będziemy uskuteczniać stolicowe koncerty (byle tanio!)
Tyle.


ROCK IN SUMMER FESTIVAL. (wybaczcie jak poknocę jakieś godziny albo fakty)


Panowie z Billy Talent nie kazali na siebie długo czekać. Jeszcze zimą obiecali powrót latem na jakiś festiwal. Padło na nowe dziecko muzyczne, czyli na pierwszą edycję Rock in Summer Festival, która miała mieć miejsce w Amfiteatrze w Parku Sowińskiego. W miejscu znanym mi z Elect the dead symphony.
Plan? Maypole, The Black Tapes, CF98, Billy Talent, Bad Religion.

Przenosimy się do 17 sierpnia ubiegłego roku.
Po 9 godzinach jazdy autobusem (i ogólnie 3 godzinach przespanych w nim) dostałam do Warszawy. Struta, schorowana, niewyspana. Śniadanie, które zjadłam długo nie gościło w żołądku tak więc na umówione miejsce dotarłam około 10 dodatkowo głodna. No trudno, raz się żyje.
Powoli zbierała się cała nasza rodzinka. Poznawaliśmy się oczywiście po 'czymś' czerwonym na łapie. Dołączyli do nas też ludzie nieco bardziej przypadkowi. Jedni okazali się być początkującą kapelą, kolejni stałymi bywalcami (mam na myśli 2 braci, przy czym jeden został ochrzczony 'Justin Biber') reszta to tak zwane randomy.



Czas oczekiwania w grupie upływał szybko i przyjemnie. No, nie do końca. Jedyna nieprzyjemność to brak toalet. W końcu nadjechała przyczepa pełna toi tojów, jednak nie było nikomu pisane skorzystać z nich przed godziną rozpoczęcia imprezy, ponieważ kibelki wylądowały za murami amfiteatru.

Obsługa, w przeciwieństwie do tej z Elect the dead symphony była bardzo miła. Żartowaliśmy z kolejnymi kierowcami kolejnych aut, że przemycają muzyków w bagażnikach.
Kolejny plus? Dziadek jednej z forumowiczek siedzący w parku i pilnujący naszych toreb.

Hitem był jednak fakt, że gwiazdę wieczoru, my jako grupa, znaliśmy jedynie ze słyszenia, bądź ze zdjęcia z gazety.
Greg Hetson, gitarzysta Bad Religion przyszedł się z nami przywitać, no i się przywitał. Żadne z nas w większy szał na jego widok nie wpadło.
Za to panów z Billy Talent jak nie było tak nie było.
Ok. 16 znaczna większość się poddała i przenieśliśmy się na teren teatru. Oczywiście nie bez przeszkód, bo niestety wyedukowany pan ochroniarz uważał, że aparat cyfrowy jest mały i prostokątny, a nieco większy wejść nie może.
-Proszę pana jaki aparat można wnieść?
-Cyfrowy
-To jest aparat cyfrowy
-Ale z takim nie można
-Dlaczego?
-Bo nie
-Mogę rozmawiać z kimś z organizatorów?
-Nie
-Możemy wejść?
-Nie
Taka rozmowa ciągnęła się dobre kilka minut.
Potem akcja potoczyła się szybko.
Bieg do toi toja
Bieg pod scenę
Maypole
Sms o tym, że na tyłach kręci się dużo osób z obsługi BT
Bieg na tyły
Bieg do torby po kasę, zeszyt i cały ekwipunek
Bieg na teren amfiteatru po koszulkę
Bieg na tyły
Dosłownie 10 minut oczekiwania i bus pełen Talentów.
Przeszli do budynku i pomachali nam. My, niestety za ogrodzeniem, stety bo otwartym. Następnie się zaczął szał, bo panowie postanowili nas zaszczycić swoim towarzystwem. Po kolei, jedynie gitarzyści parą. Ben niestety w trosce o swoje zdrowie i bezpieczeństwo nie wychylił się poza bramę ogradzającą park od chodnika z fanami, więc zdjęcia i podpisy załatwialiśmy przez kratę. Tak samo było w przypadku Aarona, który jednak odkrył, że 'to się otwiera' i wyskoczył do nas na chwilę.











Większa heca była przy Ianie, który początkowo pozował do fotek przez kraty 'na więźnia' a dopiero potem na zewnątrz.
Z chłopakami dało się pogadać, wziąć autografy, na koszulkach, zdjęciach, płytach, czym tam jeszcze. Z ciekawych konwersacji zwróciłabym uwagę na rozmowę z Ianem
-We are waiting since 9am
-9 am? It's so early!
-And you are late
-Our bus broke down on Slovenia
-Slovenia? Slovakia mabye...
-Oh yes yes Slovakia
(Geografia Ian, geografia!)
Podobnie jak ten sam człowiek skomentował swoje zdjęcie z lutego:
-I remember that day! It was so cold outside!

Grzechem byłoby nie wspomnieć o mojej akcji, z której jestem nieskromnie dumna.
Nasza szanowna koleżanka Benka niestety nie towarzyszyła nam na festiwalu. Znając jej sympatię do Jona na widok ów basisty wybrałam numer Benki, gdy ta odebrała rzuciłam tylko ,,nie rozłączaj się!!!''
Poleciałam do niego z tekstem, że moja koleżanka bardzo chciała tu być, ale jej nie ma i niech jej powie cześć i w ogóle to ona ma na imię Magda. Nieco zaskoczony Jon wypalił w mój telefon:
-Hello Megda - i oddał mi komórkę.

Przez to wszystko ominęliśmy większą część występu Maypole, oraz całe The Black Tapes. Trafiliśmy na przerwę przed CF-ami. W tej właśnie przerwie udało nam się dorwać Shortyego - wokalistę Maypole, jak zauważyłam dziewczyny prosiły go o zawołanie Iana (bo tylko jego kojarzył). Przystąpiłam do akcji i pokazałam w aparacie zdjęcia przedstawiając kolejnych członków Billy Talent.
W sumie to nie miałam pojęcia co mu chodzi po głowie.
-Daj aparat pójdę z nim na backstage
-Jasne a jutro znajdę go na allegro
-Oj nie marudź masz tu w zastaw.
I zostawił mnie nieco osłupiałą z jego komórką w ręce. Acha.
Po dłuższej chwili wrócił, a mój aparat był bogatszy o 3 zdjęcia, w tym to:




Kolejny był koncert, jak już wcześniej wspomniałam CF98. Trochę poskakałam dla towarzystwa i dobrego wrażenia, bo widać, że wokalistka się starała. Jednak przez mój ogólny brak sympatii do żeńskich głosów w muzyce rockowej siadłam z innymi i przeczekaliśmy na murku CFy.

Potem oczywiście grali Billy Talent. Kompletny szał. Zagrali swoje najlepsze kawałki, przy czym mnie samo Line and Sinker już cieszyło.
Przypomnieli swój koncert z lutego, pochwalili Polską wódkę (jak się później nieoficjalnie dowiedziałam od gitarzysty kupił kilka butelek i zabrał je do Kanady).
Przed The Ex miała miejsce mała awangarda. Nie było standardowego ''jak jest whore po waszemu''. Była zapowiedź Leroya, goryla, który rzucał w tłum bananami ze sceny.
Koniec koncertu zwieńczyła nasza akcja ze wstążkami na Red Flag.


Line and Sinker - intro

Ben kaleczy wymowę swojego nazwiska

Ja kocham Ciebie (szlag trafił nasze tłumaczenia, że się mówi 'kocham was/kocham cię'

Soplica Staropolska

Paplanina przed DOAL

Paplanina przed Surrender

Maluśka część solówki gitar

Kawałek Red Flag czyli udokumentowane wstążki










Ostatni byli Bad Religion, na które dotarłam nieco później, ponieważ trzeba było pójść na tyły, skołować picie, znaleźć ludzi, którzy wchodzą na amfiteatr ponownie.
Jak później zobaczyliśmy członkowie Billy Talent stali w kulisach i grali sobie na powietrznych instrumentach. W porównaniu do BT na BR działa się masakra, bo przyszło dużo ludzi 40+ a jak wiadomo takie osobniki nie zawsze noszą rozmiar S i nie zawsze na koncertach stoją w miejscu. Tak więc tyły amfiteatru były dobrym miejscem do słuchania muzyki i oglądania tego co się dzieje.
Dodam, że poza amfiteatrem odbywała się druga impreza, czyli ''Bad Religion za darmo'' i pogowanie nieco pijanych panów.

Jak już cały festiwal się zakończył ponownie trafiłam na tyły. Chłopcy ponownie wyszli. Wyszły także inne zespoły. Byli CFy, część BR. BT w składzie pełnym oczywiście. Ian zażyczył sobie zdjęcia z Gregiem, które zrobiłam, które następnie trafiło na jego profil na facebooku i na oficjalną stronę Billy Talent.





Wiedząc, że mam z nimi zdjęcia (poza tym takie nocne i tak są fatalne), wiedząc, że mam autografy wpadłam na pomysł, żeby ich wszystkich ukochać. Nieco onieśmielona podchodziłam do każdego z osobna pytając czy mogę. Aaron sam ze swoich 1,90+ spuścił dwie łapy, które mnie objęły, Ian użyczył mi swojego cielska, Jon swojej prawej łapy, a rozdarty Ben kazał mi się samej do niego przykleić.
Tak też rozpoczęła się moja Hug Mission, którą uskuteczniam wszędzie i zawsze, gdy tylko mogę.
Na koniec tylko powiem, że jak szłam na parking to dało się zauważyć przygnębionych Maypoli pakujących sprzęt. Szkoda, że gonił mnie czas, bo chętnie bym poszła pogawędzić.







Podsumowując, po tym feście czułam się spełniona. Choć brakuje mi zdjęcia z Gregiem Hetsonem, który okazał się fajnym dziadziusiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz