wtorek, 23 sierpnia 2011

28.11.2010, Hurt+SNL, Kultowa, Wrocław.

Dzień dobry.
Na początek chciałabym wyrazić moją radość z faktu, że 27 osób lubi mój blog na facebooku.
Nie może to nie tłum, ale każdy czytelnik jest na wagę złota.
Dziękuję soadsite.pl za umieszczenie linka do koncertowych u siebie na stronie pod stopką.
Co do reklamy to powinnam się doczekać czegoś na facebookowym ,,lubię koncerty'', a także mam zapewnienia od redakcji paparoach.pl o wsparciu, które nastąpi gdy dodam stosowne notki.


A teraz relacja, jedziemy:


Kolejny koncert, na którym byłam to zimowy Hurt ze Strachami, na który wyciągnęła mnie kuzynka. Trzeba było pożegnać jeden szkolny dzień, cóż.
Ogólnie to mnie osobiście bardziej kręciło zobaczenie oczywiście Hurtu niż ponownie Strachów, przy czym ci drudzy przekonali mnie, że jedynie na Hurt warto było przyjść, ale po kolei.
Czas i miejsce akcji: Wrocław, klub Kultowa, listopad 10'.
Pół godziny przed wpuszczaniem, przed klubem nie było prawie nikogo (na oko z 5-10 osób) 5 minut przed była już pokaźna kolejna. Jednak listopadowy mróz potrafił zrazić.
Obsługa bezproblemowa, ciach ciach szatnia, bilet, zapraszamy dalej. (Powinnam mieć koszulkę ,,Kocham wrocławską obsługę koncertów", serio.)
Usiadłyśmy w strategicznym miejscu, żeby pójźniej na sali mieć dobre pozycje.
(przed wejściem na salę koncertową jest pub).
Tak też się stało. Wywalczyłam swoje barierki naprzeciw gitarzysty, więc miejsce bardzo dobre. Nawet pijane starsze ode mnie dziewczyny nie przegoniły mnie (choć bardzo im zależało). Opóźnienie niewielkie, stałam rozmawiałam z ludźmi.
A na scenie... własnie na scenie ustawione były lampki-miśie żelkowe. Rewelacja. Słyszałam już o nich wcześniej jednak na żywo ten efekt był bardzo rozczulający.
Koncert się zaczął od puszczonych Serków Dietetycznych śpiewanych przez Czesława.


Czesławowe intro

Później już tylko ze sceny spływała na nas masa pozytywnej energii. Widać, że ludzie którzy grają nie są przypadkowi tylko kochają to co robią. Za mną szalało pogo, chłopak na oko 100kg co i rusz mnie przygniatał, więc dzielnie broniłam żeber. Efekt był taki, że miałam siny nadgarstek, który odzywa się go dziś. Ludzie rozszaleli się na dobre i każda kropla wody była na wagę złota, więc kiedy ze sceny poleciała mineralna chapnęłam butelkę, wypiłam łyk i podałam dalej zostawiając sobie zaktętkę, ot na pamiątkę.

Wracając. Maciek śpiewał, skakał, kładł się, kucał, uśmiechając sie przy tym cały czas. Przelecieli wszystkie najlepsze kawałki.

Coverek Lithium

Zmień dilera!







Jak zauważyłam w którymś momencie, że w przerwie między piosenkami ktoś coś do Maćka krzyknął a ten odpowiedział, to po kolejnej piosence i ja spróbowałam swoich sił. (Swoją drogą stałam za blisko, żeby się nie przebić). Wyjęłam z nerki płytę i mazaka i zaczęłam swoje przedstawienie.
-MAAAACIEK !
-Co?
-Skocz ze sceny podpisz się.
-Ale teraz??
-A kiedy?
-No dobra.
Skoczył, pisze, komentuje:
-No takiej akcji jeszcze nie było.
Jakieś dziewczyny zaczęły piskać machając jakimiś papierkami, że one też chcą autograf, ale zostały podsumowane słowami:
-Wiedziałem że tak będzie.
(trzeba było o tym myśleć wcześniej moje drogie panie)
Moja płyta stała się bogatsza w autograf i ludzika z loczkami 666.




Po tym incydencie zagrali jeszcze ze 2 piosenki i zeszli (ze sceny).
Przenigdy bym nie powiedziała, że Maciek ma 40 na karku.
W przerwie tłumnie się udaliśmy do baru po picie i do toalety.
Usłyszałam kilka komentarzy od różnych ludzi. Wszystkie brzmiały mniej więcej tak: ,,kurde nie wiedziałem, że ten Hurt taki fajny jest''.
Cieszę się, ze moja mama kilka lat wcześniej kupiła mi ich płytę.


Załoga G fragmencik końcowy

2 minuty Serków Dietetycznych

Po powrocie rozłączyłam się z kuzynką i zajęłam strategiczne miejsce gdzie mogłam stać i słuchać Strachów. Miałam nadzieję, że się do nich przekonam. Niestety...




Grali okej. Ludzie bawili się, świetnie. Skakali, szaleli. Tylko w którymś momencie jeden podpity facet coś się zaczął rzucać do Grabaża. Ten zaczął go komentować ze sceny i taka maleńka przepychanka słowna z tego wyszła. Ludzie zajęli dwie pozycje. Jedni byli za Grabażem inni go wygwizdali.

Ostatki

W końcu sama zdecydowałam się poskakać w pogo, jednak nie na długo. Nagle padło ze sceny coś pokroju:
-Teraz zagramy poważny utwór. To jest poważny utwór więc się uspokójcie. Nie skaczcie, nie krzyczcie, najlepiej usiądźcie.
I wszyscy usiedli. Okej. W sumie na PR kucaliśmy. Tylko jeden facet ostentacyjnie stał. Ogólnie nie wiem czemu ale na koncercie było wielu ludzi 30,40+. O ile na Hurcie widziałam samą młodzież o tyle na SNL w tłumie było widać wcześniej wspomniany przedział wiekowy, częściowo podpity, w dodatku z włączoną opcją ,,gówno mnie obchodzi to co się dzieje na scenie''. Parki się głęboko całowały, panowie z piwami coś do siebie krzyczeli. Część stała, a część nawet tyłem do sceny.
Usłyszałam wiele wulgarnych komentarzy na temat Strachów.
Potem mój niesmak wzbudzony został po raz drugi. Otóż tłum domagał się Piły Tango (no tak sztandarowy utwór, nawet mój dziadek go zna). Jednak pan wokalista zasugerował, że od razu widać kto jest pierwszy raz na koncercie i dodał:
-Piłę gramy zawsze na końcu. Jak chcecie zagramy ją teraz i kończymy występ.
Ludzie oczywiście zaczęli krzyczeć, że poczekają, a Piła została zaserwowana rzeczywiście pod koniec koncertu.
Nie jestem od tej pory entuzjastką koncertowych SNL, chociaż lubię ich muzykę.
W końcu raz przerwali koncert korzystając z zasady odpowiedzialności zbiorowej, bo ochrona poturbowała jednego fana.
Wiem, że czyta to kilku fanów Strachów, ale proszę - uszanujcie moje zdanie i nie zaczynajmy dyskusji o tym jakim człowiekiem jest pan Grabaż. Ja tylko piszę co widziałam.

Podsumowując. To był ten raz kiedy wokalista za moją przyczyną skoczył ze sceny.
Wkrótce będzie o tym jak to ja znalazłam się na scenie podczas koncertu. ;)

Buziaki
M.


PS. Notka lekko wyedytowana, bo usunęłam błąd. Dziękuję Paulina :)

1 komentarz: