niedziela, 28 sierpnia 2011

11.12.2010, Yann Tiersen, Kultowa, Wrocław.

Po tylu koncertach jakie mi się zdarzyły w minionym roku stwierdziłam ,,no to teraz do pełnego szczęścia brakuje koncertu Tiersena''. Weszłam na jego stronę i o kurczę! Wrocław, grudzień 2010.

Jako osoba zakochana w filmie Amelia i w muzyce z tego filmu oraz oczarowana projektem Dust Lane nabyłam bilet i radośnie czekałam na koncert.
Z racji, że zabawa odbywała się znów w Kultowej schemat był podobny jak w przypadku poprzedniego koncertu. Barierki osiągnięte, stałam między Yannem a basistą, więc idalnie.
Co więcej ogranizatorzy pozwolili mi wnieść lustrzankę, co w przypadku koncertów w Warszawie jest kompletnie niemożliwe.
(kocham wrocławską organizację i będę to powtarzała często)
Wracając. Barierki, pełna sala, czekamy. Aż nagle wypada dwóch gości:
-Hej jesteśmy Lonski&Classen, jesteśmy z Niemiec i supportujemy tutaj i zagramy sobie koncert.
No okej, źli nie byli. Nawet grali fajnie. Nieco nowatorsko, bo perkusja, gitara i obaj panowie śpiewali. Wzbudzali dużą sympatię, przynajmniej moją. Jedyny minus był taki, że grali nieco długo, co niestety męczyło a publiczność stawała się niecierpliwa.




Jak nazwisko wskazuje Lukas Lonski jest w części Polakiem (chyba w połowie). Więc o tym też oczywiście wspomnieli (jakże by inaczej?).
W którymś momencie Lonski stracił panowanie nad gitarą i mu się pasek urwał. Komentarz był krótki. Coś pokroju:
-Zagralibyśmy tą piosenkę do końca, ale nie zagramy, więc jak chcecie ją usłyszeć to kupcie płytę.

Lonski&Classen do posłuchania

Po nich w końcu wyszedł Yann ze swoją ekipą. (oczywiście po przerwie).
Ludzie byli zachwyceni a mistrz wysilał się na 'ciekuje' po prawie każdym utworze. Kontakt z taką muzyką na żywo był przeżyciem. Sur Le Fil, na które muzycy zeszli ze sceny i grał tylko Yann zaparło dech w piersiach.

Sur le fil

Przez pana ochroniarza zostałam potraktowana bardzo profesjonalnie, ponieważ po standardowych 5 minutach dla fotografów zostałam sprowadzona do poziomu szarego fana i zdjęć już robić nie mogłam. Jednak mimo to, jestem zadowolona z efektu.







To była Muzyka przez duże M. Yann grał na wielu instrumentach. Z resztą inni muzycy też. Tiersenowi można było wybaczyć fajkę w zębach i nieco lekceważący sposób bycia na scenie. Bo kiedy grał wyglądał jakby był w transie. Dostaliśmy trzy bisy a muzycy wielkie oklaski. Ja mniej więcej wiedziałam co się dzieje, dzięki zdjęciu setlisty.
Ostatni bis był napisany bladą czcionką, i były to same znaki zapytania. Jak się okazało była to mocno zmaltretowana syntezatorami Amelia.


Przy bisach pan ochroniarz zniknął więc koniec koncertu mogło moje 'drugie oko' zarejestrować.




Uwagę na siebie zwracał Neil Turpin grający na perkusji na bosaka. Jednak najbardziej oczarował mnie Stephane Bouvier. Mianowicie chodzi mi o jego specyficzny taniec z basem. Czegoś podobnego nie widziałam w życiu, więc mam postanowienie, że jeśli uda mi się Stefana spotkać wyłożę mu pięknie w jego języku moje uwielbienie do Stefankowych wygibasków.

Dark Stuff <- Stefan daje popis mniej więcej od 1:20. Zaznaczam, ze filmik nie jest mój. Można zobaczyć w całości coby nieco liznąć twórczości Yanna. Po koncercie fani bardzo chcieli włosie ze smyczka, które pokrywało całą scenę. Gdy tłumaczyli to technicznemu ja wypaliłam krótko: SETLIST. Dostałam co chciałam od razu. Czekamy. Ochrona mówi, że wyjdą za 2 godziny. Trudno, czekamy. W końcu postanowienie, że idziemy po fatałaszki do szatni a potem znów na klub i czekamy. Mijając tłumek obok 'straganu' z koszulkami i płytami zadawałam sobie pytanie, czemu ci ludzie tam stoją, a grupka była pokaźna. W końcu poszłam sprawdzić. I kopara mi opadła jak w tłumie zobaczyłam... Tiersena dającego autografy, który przycupnął na stole. Więc ja dyla po kolegę. Dostaliśmy autografy, mamy zdjęcia. Zrobiłam zdjęcia ludziom, którzy okazali się być z mojej szkoły. Yann się speszył podpisując biusty fankom, ale jak gdyby nigdy nic palił fajeczkę, popijał piwko.



(właśnie to piwko na tym zdjęciu mnie zabiło, a po prawej Lonski z papieroskiem)

Zastanawia mnie tylko ilu ludzi minęło go nieświadomie.

Na koniec wisienka na torcie. Poszłam dowiedzieć się ile kosztuje koszulka. Sprzedawał francuz więc odgrzebałam z pamięci to czego mnie uczono przez lata i zapytałam najładniej jak umiałam (nawet z akcentem!) ile kosztuje t-shirt.
Pan jednak nie uwierzył w moją znajomość liczebników po francusku i wydukał średnim angielskim
-Sefenti!
-Umm too much
-Oukej mejbi sixty
-Umm.. I've got only 50.
-Oukej, łycz łan łud ju lajk tu hew (i mina typu 'uff ułożyłem zdanie w tym szalonym angielskim')
-Dust lane, men, S.
-Aj hef only M
-Okay.
Zwinęłam towar do torby, żeby się okazało, że pan dał mi koszulkę Lonskiego i Classena. No brawo panie Francuzie.



Jako ciekawostkę (nie wiem czy prawdziwą) powiem, że muzyka do Amelii powstała długo przed samym filmem.
Tiersena znam jedynie 4 płyty. Jednak bardzo szanuję tego artystę.


To by było na tyle.

Buziaki!
M.

PS. W którymś momencie tekst jest zbity w kupę a nie powinien. Nie wiem jak to wyedytować, przepraszam.
PS. 2 Komentować notki może każdy od teraz. Nie wiedziałam, że to się zmienia w ustawieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz