poniedziałek, 14 listopada 2011

13.11.2011 Maypole, Hands Resist, CF98, Hydrozagadka, Warszawa

Zacznę od 2 istotnych spraw związanych z dzisiejszą relacją.


Po pierwsze mam wrażenie, że moje notki są bardziej obiektywne niż recenzje koncertów zamieszczane w niektórych pismach. Ale jednak pisanie nie jest moją pracą, tylko hobby. Więc w głównej mierze kształt jaki przybierze ta notka jest dyktowany moim wczorajszym humorem. Bo przez niego zapewne mam odczucia takie, a nie inne.

Po drugie gwoli wyjaśnienia. Wczorajszy koncert miał być dla mnie swego rodzaju sprawdzianem. Ponieważ jakość zdjęć, które zrobiłam miała wpłynąć na moją karierę. A mówiąc mniej naciąganym językiem, to jeśli fotki by były okej, mogłabym się tytułować fotografem Maypoli, a przynajmniej tak zrozumiałam. Jak już wyczytaliście z budowy poprzedniego zdania mogłabym, czyli nie mogę, czyli zdjęcia nie wyszły takie jak oczekiwałam.
Pomijając kwestię strasznego światła, które padało tylko na basistę, pomijając to, że moje szkło jest za ciemne a mogłam włożyć w tą zabawę trochę grosza i wypożyczyć coś jasnego ew. zewnętrzną lampę cóż. Dałam ciała i wyszła kaszanka, mówiąc kulturalnie.

Do sedna.

Na początku nieco o miejscu. Akcja działa się w klubie Hydrozagadka, który przy neonach i bilbordach zrobił tryb oszczędności i nie znając dokładnego numeru ulicy trafić by było ciężko, bo klub był w bramie, jednak sympatyczni ludzie powiedzieli nam, że to 'chyba tu'.
Miejsce nie powalało jeśli chodzi o wygląd. Wiszący zaraz przy wejściu wielki misiek, kanapy i krzesła wyglądem przypominały jakby były zgarnięte ze śmietników, ale to też miało swój klimat. Sympatyczna dziewczyna przy wejściu i jej radosne 'cześć' bardziej zachęcały niż odstraszały. Tak samo jak cena: 15 zł. Nota bene tyle samo do drink+szatnia.
Będąc przy drinkach pan za barem już nie tryskał radością.
-Przepraszam z czego są te drinki bo ja tak trochę mało ogarniam
-A jaki np. chcesz to powiem
-Najtańszy
-Wóda z colą
-Dobra.


Przejdźmy do senda. W oczy rzucało się stoisko z suwernitami CFów. Maypole mimo facebookowych zapewnień o punktualności weszli na scenę spóźnieni, przez co można było na spokojnie się rozejrzeć i zobaczyć kto jest kim i w którym zespole.
Początkowo ludzie taktycznie zajęli miejsca siedzące, jednak w miarę jak panowie spod znaku Majowego Słupka się rozkręcali tak i rozkręcała się publiczność. Od połowy koncertu rozpętało (panowie 25+) się pogo, w które strach by było skoczyć. Ciężko było godzić bieganie z aparatem między ludźmi i dobrą zabawę. Tym bardziej, że zmuszona byłam do użycia flesza i kombinowania z chusteczką, która miała robić za dyfuzor. Tłum nie był zadowolony, z tego że im błyskam po oczach, ogólnie pomińmy ten wątek.
Maypole jak to oni grali energetycznie częstując nas w przerwach dowcipami, głównie o ś.p. Hance Mostowiak, co było mało zabawne, jednak to pan z HRu ma u mnie order 'suchar wieczoru'.
Ludzie coraz bardziej szaleli, odbijali się od sceny, z resztą gitarzysta znalazł się w którymś momencie w tłumie. Rozpierducha krótko mówiąc.
Zostaliśmy poczęstowani starymi numerami a także małą porcją nowości, w tym Pląsawicą Huntingtona (tu nieskromnie napomknę, że tekst mojego autorstwa, nie wiem jak to wszyscy przełknęli). Jeśli już o przełykaniu mowa jeden z panów gitarzystów wetknął sobie szyjkę butelki od piwa do gardziołka. Cóż więcej? Gwiazdą wieczoru okazał się basista, w koszulce a'la Dawid Woliński, jednakże jego klata została ocenzurowana naklejką niosącą przesłanie ,,Kto nie próbuje ten nie wie jak to smakuje''. Będąc już przy stylówce koszulka 'Shorty's' (wiadomo czyja) w konkursie nie wybroniła się w plebiscycie na 'strój wieczoru' ponieważ tytuł ten przyznałam gitarzyście i jego T-Shirtowi, który oświadczał 'Lubię tłuszcz'.
Pot się lał strumieniami, chłopaki w formie. Docinali sobie ostro komentarzami na temat wzrostu i nadwagi.
Niestety dwa ostatnie kawałki przegapiłam, w tym nieodżałowane No Speed Limit.


Kiedy Maypole się zebrali na scenę wkroczyli HRowcy. W tak zwanym międzyczasie udało mi sie poobserwować publiczność, zauważyć dość małą dziewczynkę i gościa wyglądającego od tyłu jak Gienek Loska. I dziewczyny, które szły w pogo i wracały po około minucie.
Wracając do HR. To był mój pierwszy kontakt z tym zespołem, więc za dużo o nim nie powiem tylko pierwsze wrażenia. Śpiewali po polsku. Na minus okrzyki wokalisty 'nakur*iacie/amy' - suchar wieczoru moim zdaniem. Grali dość mocno i energicznie i to był ich duży plus. Publiczność rozgrzana Maypolami rozszalała się jeszcze bardziej. Ludzie zaczęli uprawiać pseugo crowdsurfing. Pseudo, bo polegał on na tym, że dany osobnik był podnoszony i przed podnoszonych przenoszony po sali. W którymś momencie był to basista Maypole, o którego tłum sie dopominał cały czas. Wokalista HRu bardzo ładnie z tego wybrnął zachęcając tłum do oklasków dla Flisa. Duży plus (sama nie wiem dla niego/dla tłumu) za to że fani też śpiewali z pogo, czy wskakując na scenę.
Kolejny duży plus za wciągnięcie Shortyego na scenę na jeden utwór, a na kolejny zaproszona została sekcja dęta blaszana i Karolina z CFów. I nie powiem to wykonanie podobało mi się najbardziej z całego występu HR.
Teraz minus. W porównaniu do poprzedniej kapeli wypadli gorzej technicznie. Nie wiem czemu miałam wrażenie, że basu w ogóle nie było słychać, a chórki ledwo co. (chyba że ogłuchłam).

Niestety zmyłyśmy się przed występem CF98 i z racji, że nie było na nim także Ofelii relacji brak.


Nie wyszalałam się zbytnio niestety, ale na to poczekam 2 tygodnie bo nadciąga do mnie TSA
A już jutro The Horrors.

Mam nadzieję, że więcej w tym wpisie recenzji niż autobiografii.

Buziaki,
M

1 komentarz:

  1. To rozumiem, że zdjęć nie będzie? :( Kto od nas w ogóle był? Ja tam wolę syfiaste kluby, przynajmniej cena nie daje po kieszeni. Mam nadzieję, że też będę na TSA. Byłaś już kiedyś na ich koncercie?

    OdpowiedzUsuń