sobota, 19 maja 2012

18.05.2012, Juwenalia PW dzień 1, Stadion Syrenki, Warszawa


Zacznę od tego, że szłam na te koncerty z pewnym postanowieniem. Żeby na L.U.Cu stać przy barierkach i potem spotkać L.U.Ca właśnie.
A nie muszę mówić, że zazwyczaj moje postanowienia wcielam w życie z łatwością.

Choć początek był trudny, bo zgubiłam nieco poczucie czasu i myślałam, że się spóźnię.
Po przeszukaniu tak dokładnym jakbym wchodziła na wizytę do papieża albo prezydenta mogłam zająć miejsce pod sceną, gdzie swój występ kończył Funktor. Ludzi jak na lekarstwo, ale widać, że kapelę znali bo żywo reagowali na teksty ze sceny. Kompletnie nie zwróciłam uwagi na muzykę. Niestety przyćmiły ją suknie członków zespołu wyglądające jak z zasłon.
Po skończonym koncercie kapela udała się do namiotu, gdzie został przeprowadzony wywiad transmitowany na żywo na telebimach.

I to jest czas na 3 słowa o wyglądzie miejsca, w którym działo się wszystko - stadion, duża scena, bardzo bogaty catering (kebaby, pizze, piwo piwo piwo, (szkoda, że bez soku), gofry, naleśniki, żelki i tak dalej). Długi szereg toi toiów, telebimy, kawałek dalej miejsce do tańczenia, stoiska naukowe politechniki.
Koniec czasu na 3 słowa o wyglądzie, bo po jakimś czasie na scenę wyszedł L.U.C ze składem.
Trochę go rozczarowała frekwencja. Chociaż rosła z minuty na minutę.
Koncert bardzo przypominał ten z HRC. Ilustracje wyświetlane na telebimach, teksty o Wrocławiu i Warszawie, kawałki tylko z Kosmostumostów i wszyscy z którymi L.U.C nagrał płytę puszczani z plejbeku.  Mesajah wspomniany, choć zdziwiło mnie, że o Sokole nic nie powiedział.
Mimo wszystko spora dawka energii. L.U.C szalał na scenie, beat boxował, tańczył, wszystko, Szalałam i ja, śpiewałam, darłam się, w końcu większość tekstów zdążyłam zapamiętać. Obok mnie człowiek z brody i włosów wyglądający jakby wcale nie słuchał takiej muzyki, ładnie dawał sobie radę i krzyczał. Po jakimś czasie koło mnie ustawiła się dziewczyna z równie dużym zapałem do śpiewania i tańczenia co ja. Ludzie zaczęli się gibać i krzyczeć najbardziej chwytliwe teksty od 'zalegalizujcie zieleń w moim mieście' po 'sesja nie procesja sesja poczeka'.
No i oczywiście koniec Łukasz w peruce z dziecięcą gitarką z której leciały zimne ognie.

Po zakończeniu występu i dość dziwnym wywiadzie udało mi się znaleźć i dostrzec w oddali L.U.Ca.. Sporo czasu mi zajęło zwrócenie na siebie uwagi (machałam, w końcu od machał). Kolejne sporo czasu, żeby wyperswadować gestami, że ma podejść proszę. A z gestów odpowiadających zrozumiałam, że podejdzie za chwilę. Chwila była na tyle długa, że Power Of Trinity wlazło na scenę już, ale okej.
W międzyczasie jakiś człowiek (najprawdopodobniej jego menadżer) zapytał czy chcemy czegoś od L.U.Ca
-tak, zdjęcie autograf pogadać i uścisnąć dłoń, w dowolnej kolejności.
No i w końcu Łukasz poszedł na bok, gdzie fosa i barierki się łączyły. Przywitał się swoim
-Dzień dobry
(chciałam już dokończyć jego słowami 'były sobie wyspy w dolinie Odry') ale L.U.C dokończył, że czasu nie ma za dużo, bo zaraz jadą do Wrocławia.
W sumie chwila krępującej ciszy 'mam coś podpisać?'. Ale, w końcu się rozgadałam sprzedając informację, że się zakochałam w jego muzyce będąc służbowo z HRC jako fotograf, że też kocham Wrocław, że jestem z Jeleniej Góry ('a ja z Zielonej Góry'). Powiedział kiedy będzie grał w Jeleniej, że zna moje miasto, gadka szmatka, zdjęcie. Uścisk dłoni, uścisk człowieka.
Sympatycznie.

Ale zaskoczyło mnie zdrobnienie mojego imienia na autografie. Uroczo :)






Nie przedłużając wpisu.
Power of Trinity bardzo ładnie zagrali. Strasznie mi się podoba wokal na żywo.Każda piosenka z UŁoooooŁ to chyba ich wizytówka. Rozkręciło się pogo, które w delikatniejszych momentach się jedynie kiwało. Słuchało się na prawdę dobrze.
Po nich East West Rockers dali czadu. Zaczął śpiewać pan o ciemniejszej karnacji (o ile dobrze pamiętam z Jamajki) więc można było posłuchać prawdziwszej muzyki i tego charakterystycznego wokalu. Później pan sobie zbiegł ze sceny i biegał wśród publiczności a na scenę wyszedł pełen skład EWR dając na prawdę długi koncert, wyświetlając teledyski. Ludzie skakali, gibali się. Pod sceną straszny ścisk. Energia. Ludzie różnych subkultur bawiący się razem. Także w pogo. Panowie mieli to szczęście, że podczas ich występu słońce zaszło i zrobił się lepszy klimat.
Juwenalia...
T.Love darowane z powodów osobistych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz