sobota, 21 kwietnia 2012

29, 30.03.2012 Grand Circus Fest, Hydrozagadka, Warszawa


Notka 3 tygodnie po koncercie. Punktualność nie jest moją dobrą stroną niestety...

Była piękna notka, ale ją wcięło bo nowy blogspot nie zapisuje niestety automatycznie. No to od nowa.



Hydrozagadka źle mi się kojarzyła. Nie dość, ze zimno, daleko to jeszcze całkiem skichane focenie dla Maypoli czyli ogólnie złe wspomnienia. Mała trema przed Grand Circusem była, no ale grzech nie pójść.
Impreza trwała w sumie dni.


DZIEŃ PIERWSZY

Cały fest rozpoczął zespół The Stray, grający rocka brzmiącego nieco na lata 80. Publiczność dopiero się zbierała i była nieco niemrawa, jednak w miarę trwania ich występu kilka osób się rozkręciło.
Co więcej okazuje się, ze The Stray zaszli całkiem wysoko w Emergenzie i pną się wyżej.












Następni w kolejce byli Lord Stereo. Na pierwszy plan wysuwał się stojący z boku klawiszowiec. Wszystko za sprawą koszuli, którą ukochał tłum na tyle, że jakiś człowiek kazał mi: 'rób zdjęcia tylko jemu bo ma zajebistą koszulę'. Kolejną osobą przykuwającą wzrok był wokalista, który struny głosowa hartował cytrynówką na zmianę z perłą i który zrzucił koszulę pod koniec koncertu krytykując resztę muzyków za brak chęci do zdjęcia odzienia.










Jako trzeci zaprezentowali sie Elvis Deluxe, chyba najlepsi tego dnia. Publiczność wykazała więcej aktywności, a damskie oczy nie mogły się oderwać od klaty gitarzysty, który nota bene ładnie przypozował parę razy, więc zyskał tym moją sympatię. W czasie ich występu pod sceną ładny pokaz tańca współczesnego dał wokalista Lordów a tym samym stał się jedną z atrakcji dnia. Robiąc konkurencję człowiekowi w kowbojskim kapeluszu, który był niezmordowanym tancerzem przez cały czas.
Poza tym wokalista Elvisów wywołał na scenę organizatora i wylał na niego swą czułość.



















Jako ostatni zagrali November, ale przyznam szczerze, że z racji chyba upływu czasu niezbyt rzucili mi się w pamięć. Więc mogę stwierdzić jedynie, że byli i wstawić zdjęcia. A i że basista się ładnie bawił na innych koncertach.







DZIEŃ DRUGI


Kolejny dzień festu rozpoczął zespół Psychollywood. Podobnie jak przy November nie rzucili mi się w uszy, więc powtórzę stare indiańskie przysłowie: dupy nie urwało. 






Potem było już tylko lepiej. Na scenę wyszli The Assblasters, początkowo budząc moje mieszane uczucia. Nigdy nie wiem jak odnieść się do facetów z wymalowanymi oczami. Jednak muzycznie zaskoczyli bardzo i to na plus. Być może zasługą tak dobrego odbioru tej kapeli były chwytliwe kawałki. 'Explode, explode, go fucking explode' zapadło mi w pamięć na długo a mój mózg nieustannie sobie podśpiewywał. Publiczności też w to graj bo ożywiła się bardzo. 
Duży plus dla wokalisty za zapozowanie mi na końcu. Lubię to. Minus dla basisty za otwarte usta na każdym zdjęciu. Bo potem się wymaga od fotografa żeby wyglądać pięknie na fotkach.











Następną kapelą byli Szwedzi z The Brimstone Days. I to był jak dla mnie punkt kulminacyjny całej imprezy. Takiej kumulacji energii jeszcze nie widziałam. Pozytywnie, pozytywnie i jeszcze raz pozytywnie. Jak ktoś mówi że reggae jest muzyką w której czuć słońce, to polecam zobaczyć muzykę Szwedów.
3 facetów z dość oryginalną stylówką. Wokalista jak urwany z kapeli indie, w musztardowych rurkach, basista z rudą brodą i dredami i mój ulubieniec: perkusista z twarzą, która była mieszanką twarzy Davida Guetty i Adriena Brodego.
Kontakt z publicznością bardzo fajny. Z resztą ludzie wpadli w taneczny trans, bo jak tu się nie ruszać w rytm rock'n'rolla.














Po koncercie basista poczęstował mnie kostką dla Diany a perkusista pałeczką dla mnie (pierwszą w mojej kolekcji). Dodatkowo moja pałeczka została ozdobiona autografem i słoneczkiem, a basista skwitował bohomazy swojego kolegi 'nigdy nie dawajcie mu ołówka bo to się tak kończy'.




Trochę żałuje, że zerwałam się z ostatniego koncertu, który zagrali Soulburners. Ale podsumowując impreza bardzo fajna. Chociaż miejsce do najpiękniejszych nie należy, to przecież muzyka się liczy najbardziej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz