wtorek, 26 czerwca 2012

23.06.2012, Wianki nad Wisłą, Podzamcze, Warszawa

Może to nie 'profesjonalne' ale zacznę od tego co się działo w okolicy Wianków.
Otóż o imprezie się dowiedziałam dzięki LUCowi, bo to on po koncercie na Juwenaliach PW zapowiedział się na 23 czerwca, a na jego stronie wisiała informacja 'Wianki'.
Dotarłam do organizatorów i napisałam maila.
Nic.
Kiedy już ogłosili więcej informacji, zadzwoniłam. Pani mnie przełączyła do innej pani, inna pani dała maila.
Napisałam.
Nic.
Dzwonię po tygodniu.
-Lista zamknięta.
Po weryfikacji danych - nie ma mnie na liście.
-No to mi bardzo przykro, pisałam 2 maile, dzwoniłam do państwa i nic.
-Ale tutaj chodzi rozumiem o zdjęcia, to my możemy po imprezie udostępnić państwu nasze.
-Nie, ja jednak podziękuję.

Chwile później na redakcyjnego maila przychodzi info i okazuje się, ze jednak jest dla mnie miejsce na liście.

No to idę. Kierują mnie do namiotu koło balonów. Okrążam całe Podzamcze. Namiotu niet.
Pytam ochrony - akredytacje wydawane do 19. Wtf? Kto tak powiedział i czemu ja o tym nie wiedziałam. Dobra, czekam, w końcu kątem oka dostrzegam gościa z plakietką 'artysta', który ma plakietki 'media'. No to ja (i jeszcze jeden człowiek) idę do niego i proszę o jedną tłumacząc sytuację.
Bez listy, pokazywania czegokolwiek, dostaję plakietkę. Pan się tylko pyta skąd jesteśmy, czy gazeta, czy portal. Ja mówię, że portal, człowiek, że z agencji.

W tym czasie na scenę zdążył wyjść L.U.C

Tym razem zagrał stare kawałki (nic z najnowszej płyty). Na scenie poza DJem, basistą i perkusistą znalazła się jeszcze pani ze skrzypcami, alladyn, beat boxer, a także goście wchodzący kolejno na różne utwory: Chuck Norris, Vienio, Wojciech Waglewski i Mateusz Pospieszalski.





Ku mojej uciesze Łukasz dostał więcej niż 1 piosenkę do zagrania, więc można było spokojnie porobić zdjęcia i pokiwać się w tłumie do kolejnych utworów.
L.U.C się wygłupiał, tańczył, ale też opowiadał o przekazie swoich tekstów. Jeden utwór dedykował ludziom, którzy chorują na Pocztę Polską. Pojawił się m.in. utwór 'Umiem internet'.
Tym razem nie było nic o Wrocławiu, o mostach. Nie było gitarki, ale było 'Happy end and up happy hands'.

Następnie na scenie pojawili się Myslovitz, których ominęłam. Ale wrócili także później więc 'nadrobiłam'.

W międzyczasie odbył się konkurs OTL, który był partnerem. I dzięki temu po Myslovitz pojawiła się Margaret, która zaśpiewała piosenkę z reklamy tych linii lotniczych. Pani zaprezentowała się w bardzo odważnej kreacji. 



Liber i InoRos zaśpiewali jeden utwór o meksykańskiej fali i się zmyli.



De Mono - pojawili się dwukrotnie i chyba w sumie zagrali 3 kawałki. Te bardziej znane.



Damian Ukeje - jako zwycięzca Voice od Poland (ach te imprezy TVP) zaprezentował cover piosenki Kings Of Leon (o ile się nie mylę)





Ryszardowi Rynkowskiemu w udziale przypadło ciut więcej minut antenowych i ze sceny popłynęło 'Dziewczyny lubią brąz' a następnie wystąpił ze swoją ekipą z programu Bitwa Na Głosy. Niestety potem ten chór robił sztuczny tłum w fosie, ale takie mieli prawo.


Edyta Górniak - też miała bodaj 3 kawałki. Ja jednak skupiłam się na tym że jej fryzura i makijaż nieco nie pasowały do moich kanonów 'piękna' i do wieku artystki. Jednak doping z publiczności miała spory, mimo wcześniejszych głosów, czy aby nie wystąpi z tabletem przy twarzy.


Wilki - którzy w sumie zagrali najbardziej znane hity i zachęcali publiczność do śpiewania, która nota bene czyniła to z wielką chęcią. 



Dalej stała się moim zdaniem porażka, czyli występy zespołów Racoon i 77 Bombay Street. Czemu porażka? Bo kapele lecące tu zza granicy dostały po jednym kawałku. I o ile Racoon nie znam, tak Bombay Street kojarzyłam i sympatycznie było usłyszeć 'Dobry wieczór' i 'Than you Warszawa'. Chciałabym usłyszeć 'I love Lady Gaga' albo 'Up in the sky', tym bardziej, ze panowie zagrali bardzo pozytywnie i widać było po obu kapelach że cieszą się z występów.


Między zagranicznymi zespołami na scenę weszło jeszcze na jeden kawałek Myslovitz. Co w sumie było nieco dziwne, bo na początku grali chyba najdłuższy koncert. składający się na moje ucho z 5-8 kawałków.
Nowy wokalista jak dla mnie ok. Jednak tłum był podzielony na fanów Artura Rojka i na tych co dopingowali Michała. 


Na sam koniec 3 piosenki zagrała wyczekiwana przez wszystkich Katie Melua. Niestety publiczność nie usłyszała największych hitów, ale i tak bawiła się dobrze. Katie dostała płytę (srebrną? zlotą? platynową? nie pamiętam).





Tuż przed północą wszyscy mogli podziwiać pokaz sztucznych ogni zgranych z muzyką. M.in. Fireworks Katy Perry czy Highway to hell.




Imprezę prowadziła Agnieszka Szulim, prezenter Radia Zet i jeszcze jeden człowiek. Były konkursy, wianki, rozmowy o wiankach i o tradycji a także tańczące w fontannie dziewczęta.
Wyszło nieco komercyjnie a impreza była transmitowana przed TVP 2.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz